Zofia Tajber przyjechała do Krakowa pod koniec 1920 roku nie mając kompletnie nic. No może "nic" to za dużo powiedziane. Miała coś: głębokie przekonanie, że Bóg żąda od niej założenie nowego zakonu ku czci Duszy Jezusa i daje Kościoławi ten kult jako narzędzie odrodzenia ludzkich dusz. I to było wszystko.
Jej upór i zaangażowanie doprowadziły do tego, że sprawą zainteresował się Kardynał Sapieha metropolita krakowski, który z czasem stał się zwolennikiem i protektorem tworzącej się wspólnoty. On to w roku 1923 zatwierdził Stowarzyszenie ku czci Najśw. Duszy Chrystusa Pana, które z czasem przeztałciło się w zgromadzenie zakonne. A przecież rzecz nie była prosta.
Wyobraźcie sobie. Gdzieś zza wschodniej granicy przybywa nieznana nikomu kobieta, nie ma środków do życia i twierdzi, że Bóg chce, by w Kościele szerzył się nowy kult Duszy Jezusa. Zofia nie miała wykształcenia teologicznego, nie znała życia zakonnego, nie miała też znajomości z kręgach kościelnych w Krakowie. Musiała przekonać wszystkich o prawdziwości powierzonej jej przez Boga misji. I to, pomimo trudności i nieufności ze strony wielu, udało się jej.
Wokół Zofii zaczęły się gromadzić kandydatki do Stowarzyszenia. Nie miały gdzie mieszkać, ale i tym zajął się Bóg Ojciec. Okazało się, że we wsi Biały Prądnik pod Krakowem jest do wynajęcia mały domek. Zofia nie miała pieniędzy, ale była zdecydowana dom wynająć. Właśnie wtedy pojawiła się kandydatka, która przywiozła ze sobą potrzebną sumę. W ten sposób Zofia wraz z pierwszymi siostrami zamieszkała w "domku nad Białuchą". Wieś należała do parafii św. Krzyża w centrum Krakowa. Była zaniedbana religijnie i socjalnie. Dlatego od pierwszych dni, siostry podjęły gorliwą pracę duszpasterską. Dom był ciasny, ale i tak jeden pokój przeznaczyły na kaplicę i tam wraz z ludźmi z okolicy gromadziły się na modlitwę. Założycielka chciała także, by siostry objęły opieką dzieci, prowadząc ochronkę, ale to wszystko wymagało ludzi do pracy oraz miejsca i środków finansowych. Z tym pierwszym nie było kłopotu, wiele osób zgłaszało się do Stowarzyszenia, a jeszcze więcej interesowało się "dziwną" panną Tajberówną i tworzonym przez nią dziełem. Gorzej było z miejscem i pieniędzmi. Siostry żyły naprawdę skromnie, a nawet więcej niż skromnie.
W końcu dzięki życzliwości proboszcza parafii św. Krzyża i ludzi z okolicy, postanowiono, że w Prądniku Białym powstanie nowy, większy dom Stowarzyszenia. Fundusze miały być pozyskane z kwesty. I tak w roku 1926 Założycielka wraz z Siostrami zamieszkała w domu, w którym można było urządzić kaplicę z prawdziwego zdarzenia oraz ochronkę dla dzieci i szwalnię. Bo siostry nie tylko uczyły ludzi modlić się, uczyły także pracować. Zresztą zakres działalności duszpasterskiej podjętej przez wspólnotę naprawdę robi wrażenie. W krótkim czasie zaczęły, poza ochronką, działać nie tylko pracownie szycia czy koszykarstwa, ale także Stowarzyszenie Młodzieży Katolickiej, kółka ministrantów, św. Teresy, różańcowe itd, itd. Otworzono bibliotekę z dobrymi książkami i organizowano wykłady i spotkania. Jednym słowem praca u podstaw pełną parą.
Ta działalność objęła nie tylko Prądnik. Do Założycielki zgłaszali się proboszczowie, prosząc, by siostry podjęły podobną pracę w ich parafiach. I tak rozpoczął się czas intensywnego rozwoju wspólnoty, którego nie była w stanie zatrzymać ani wojna, ani narzucony po wojnie ustrój wrogi Kościołowi. Nie znaczy to, że wszystko odbywało się bez cierpienia i doświadczeń. Najdotkliwsze doświadczenie przyszło jednak z najmniej spodziewanej strony w roku 1961. Ale o tym następnym razem.
niesamowita historia
OdpowiedzUsuńmoże mniej pod nią komentarzy,
bo aż dech zapiera i nie wiadomo co na to odpowiedzieć
tak sobie myślę, czy mnie byłoby stać na takie zaufanie Bogu, gdyby powierzył mi swoje słowo
raczej nie
stwierdziłabym, że na pewno się pomylił
albo wycofała się przy pierwszych trudnościach
dla mnie M. Założycielka to osoba, która uczy wierności swojej misji, którą otrzymała od Boga
może nie mamy dużych zadań, a przynajmniej nie wszyscy, ale każdy ma takie małe misje,
niesamowite jak ona postawiła wszystko na jedną kartę
nie miała żadnego ubezpieczenia, żadnej gwarancji, poza zaufaniem
nie wiem co powiedzieć
Paola