Bóg objawił się poganom. Czyli nam. Mamy się z czego radować, bo gdyby Jezus przyszedł jedynie do Izraelitów (z początku nawet Apostołowie tak myśleli), no to mielibyśmy pozamiatane. Łaska dla wybranych, a my - poza planem.
Na szczęście Bóg nie dzieli swoich dzieci na lepsze i gorsze. Wszyscy jesteśmy dla Niego ważni i kochani.
Nieprzypadkowo Święto Objawienia Pańskiego to dzień, w którym myślą i modlitwą podążamy ku misjom i misjonarzom. To oni spłacają nasz dług wdzięczności. Bo kiedyś ktoś z poświęceniem niósł Ewangelię naszym przodkom - poganom z Europy. I nie było łatwo. Więc teraz oni - misjonarze z chrześcijańskiej (mimo wszystko, jeszcze, póki co?) Europy jadą w świat, by głosić Chrystusa.
Myślę w tej chwili ciepło o naszych misjonarkach: s. Nazariuszy, o s. Gabrieli i s. Alicji (obie są na misjach prawie 25 lat!), o s. Donacie i naszej afrykańskiej siostrze - Symeonie. Mieszkają w wschodnim (w tej gorzej rozwiniętej cywilizacyjnie części) Kamerunie w dwóch domach. Jeden stoi na obrzeżu miasta Abong-Mbang (ale w tym wypadku słowo "miasto" oznacza tylko większe skupisko ludzi i ewentualnie prąd od czasu do czasu), a drugi jest w samym środku lasu tropikalnego w małej wiosce Djouth (nawet google maps nie znają tej lokalizacji :-)))), gdzie mieszkają Pigmeje Baka (niektórzy z nich ciągle są koczownikami).
Byłam tam dwa razy i spędziłam z nimi w sumie ponad dwa miesiące. Wiele wspomnień i wrażeń. Dziś podzielę się jednym.
Rozmawiałam z Lambertem - świeckim liderem ruchu chrześcijańskiego, człowiekiem religijnym i światłym. Opowiadaliśmy sobie o Kościele w Kamerunie i w Polsce, porównując ich sytuację. W pewnej chwili Lambert zapytał: "A jak u Was z tradycjami?" (chodziło mu o tradycyjne wierzenia, które w Kamerunie oznaczają wierzenia w duchy, amulety i stosowanie magii). Zatkało mnie, bo uświadomiłam sobie, że oni, opornie, bo opornie, ale wychodzą z ciemnogrodu, a my radośnie tam zmierzamy. Ot i rozwój!
Byłam tam dwa razy i spędziłam z nimi w sumie ponad dwa miesiące. Wiele wspomnień i wrażeń. Dziś podzielę się jednym.
Rozmawiałam z Lambertem - świeckim liderem ruchu chrześcijańskiego, człowiekiem religijnym i światłym. Opowiadaliśmy sobie o Kościele w Kamerunie i w Polsce, porównując ich sytuację. W pewnej chwili Lambert zapytał: "A jak u Was z tradycjami?" (chodziło mu o tradycyjne wierzenia, które w Kamerunie oznaczają wierzenia w duchy, amulety i stosowanie magii). Zatkało mnie, bo uświadomiłam sobie, że oni, opornie, bo opornie, ale wychodzą z ciemnogrodu, a my radośnie tam zmierzamy. Ot i rozwój!
s. Gabriela z Pigmejkami
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz