czwartek, 8 stycznia 2015

Mistral i mysz

Tak mi się przy okazji Objawienia Pańskiego zebrało na misyjne wspominki.
Gdy byłam w Kamerunie kilka lat temu, s. Nazariusza zawiozła nas do domu, gdzie mieszkają "nasze sieroty" - dzieci, którym pomagamy. Było tam kilkunastu chłopaków fajnych, rozgadanych (a raczej rozwrzeszczanych) i wesołych. Graliśmy razem w nogę jakimś flakiem piłki.
Nagle w gromadzie zrobił się wrzask większy niż przeciętny. Poszło o.. mysz. Mistral złapał zwierzątko, a kolega ją mu zabrał. Trzeba było przywrócić sprawiedliwość i ustawić całe towarzystwo do pionu.
Mistral mysz odzyskał i szybko zabrał się... za opalanie jej w ogniu z futerka, żeby potem ugotować ją i zjeść.

Bo mięsny posiłek, drogie, grymaszące nad zupą dzieci, to nie byle co...




2 komentarze:

  1. to opowiadanie zrobiło mi rachunek sumienia, dziękuję

    OdpowiedzUsuń
  2. Taki wpis stawia do pionu. Właśnie pokłóciłam się z siostrą o sweter, który mi trochę rozciągnęła, a których mam kilka. Porażka, trzeba wziąć się do pracy nad sobą i przywiązaniem do tak naprawdę niepotrzebnych rzeczy.

    OdpowiedzUsuń