I jeszcze jedno afrykańskie wspomnienie.
Gdy byłam pierwszy raz w Djouth (w tej wiosce we wschodnim Kamerunie, o której istnieniu nawet google maps nie wiedzą), to przekonałam się, że człowiek do życia potrzebuje niewiele. Na misji (nie wspominając już o wiosce) nie było generatora prądu, a wodę przynosiło się ze studni. I..., rzecz niewyobrażalna, nie było zasięgu! :-O
Przybyłyśmy do wioski pod wieczór. Na nasze spotkanie wyszło około 30 kobiet. Otoczyły samochód, grały na rogu i coś pokrzykiwały w swoim narzeczu. To było przyjazne przywitanie - jak zapewniła nas doświadczona misjonarka. Uwierzyłam jej na słowo :-/
Nadeszła bezksiężycowa noc. Było tak ciemno tak, że nie wiedziałam, czy mam oczy otwarte czy zamknięte. W dodatku w wiosce tego wieczoru ktoś umarł, więc był deuil, czyli obrzędy żałobne. Zapewniam Was, że nie miało to nic wspólnego z klimatem zadumy. Całą noc mężczyźni bili w bębny i tańczyli. No i jeszcze te leniwce (wokoło są nieprzebyte lasy tropikalne). Jak one się drą... Ich głos przypomina wrzask obdzieranego ze skóry człowieka. Brrr...
Nadeszła bezksiężycowa noc. Było tak ciemno tak, że nie wiedziałam, czy mam oczy otwarte czy zamknięte. W dodatku w wiosce tego wieczoru ktoś umarł, więc był deuil, czyli obrzędy żałobne. Zapewniam Was, że nie miało to nic wspólnego z klimatem zadumy. Całą noc mężczyźni bili w bębny i tańczyli. No i jeszcze te leniwce (wokoło są nieprzebyte lasy tropikalne). Jak one się drą... Ich głos przypomina wrzask obdzieranego ze skóry człowieka. Brrr...
W nocy temperatura miłosiernie spadła poniżej 30 stopni, wilgoć w powietrzu jednak pozostała (powód ten sam - lasy, lasy, lasy). Tam oddycha się parą wodną...
Takie były moje pierwsze chwile w Djouth. A potem pokochałam to miejsce i kawałek mnie już tam został.
I tak myślę sobie o tych ludziach: Pigmejach Baka, Mezime, Boli i innych. Ja mam nad głową porządny dach, a oni chatki z oblepionych gliną tyczek, albo mungulu z liści (tak jeszcze ciągle żyją Pigmeje). I może się mylę, ale chyba częściej się uśmiechają niż my.
Takie były moje pierwsze chwile w Djouth. A potem pokochałam to miejsce i kawałek mnie już tam został.
I tak myślę sobie o tych ludziach: Pigmejach Baka, Mezime, Boli i innych. Ja mam nad głową porządny dach, a oni chatki z oblepionych gliną tyczek, albo mungulu z liści (tak jeszcze ciągle żyją Pigmeje). I może się mylę, ale chyba częściej się uśmiechają niż my.
Wioska Djouth
widok na wioskę z naszej misji
kobiety z dziećmi przed domem.
Chcecie zobaczyć kuchnię? Pokaże Wam taką bardziej luksusową, w mieście Among-Mbang. Jest nawet kanapa!
A ja chciałam wyrzucić swoją kanapę, bo ma przecięcie na 3 cm, chyba ją przeproszę :)
OdpowiedzUsuńI jak tam? Kanapa została, czy obraziła się i wyprowadziła? :-)
UsuńJest mądrzejsza niż ja :) Została !!!
OdpowiedzUsuń