środa, 28 stycznia 2015

Domowe oratorium

Człowiek jak jest każdy widzi. Ma ciało i duszę (a nie, to nie dla wszystkich jest oczywiste...). No, ale skoro ma ciało to potrzebuje konkretnych, widzialnych znaków. Także w sprawach duchowych. Bóg to honoruje i przychodzi do nas w prostych znakach sakramentów: obmyciu wodą, w namaszczeniu olejem, słowie rozgrzeszenia itd.
Są także i inne znaki, gesty, słowa, które budząc w nas wiarę naprowadzają nas na trop Bożej obecności. Nazywamy je sakramentaliami.  
Właśnie dlatego wieszamy na ścianach krzyże i pobożne obrazy. 

Nie każdy ma taki luksus, by mieszkać pod jednym dachem z Jezusem obecnym w Najśw. Sakramentem (ja tak mam i to jest jeden z największych profitów życia zakonnego :-)). Jednak Bóg chce przebywać nie tylko w wyznaczonych rewirach sacrum, ale mieszkać z nami w naszej codzienności. W naszym domu, w tym co prywatne, gdzie czujemy się swobodnie i u siebie. 

Dawniej ludzie wieszali na ścianach święte obrazy i był to znak, że pragną tej Bożej obecności w ich życiu i że zapraszają Jezusa  i Jego Matkę do swojego domu (jak grzeszyli to obraz odwracali :-). Dziś trochę ten zwyczaj zanika. Dobrze, że pojawiła się "moda" na ikony i w wiele domów świadomie lub nie została "wpisana" Boża obecność.

Nie o modę tu jednak chodzi, ale o znak właśnie. Bóg nie potrzebuje obrazu, by przyjść do nas, ale my - owszem. Potrzebujemy widzialnych znaków, które przypomną nam o Bożej obecności i które będą nas mobilizować do modlitwy. Jeśli masz w pokoju ikonę, obraz, krzyż to prawdopodobieństwo, że się pomodlisz rośnie :-)

Warto zorganizować sobie w domu coś na kształt domowego oratorium - kącika modlitwy.
Mały znak, że Bóg jest.
Tak to wygląda w mojej celi zakonnej: 

Niby nic, a jednak czuć, że Ktoś tu jest...

4 komentarze:

  1. Piękny kącik modlitewny. My mamy w domu obraz św Rodziny właśnie i świecę obok. Ostatnio dzieci zachorowały na ospę i są w domu. Wprowadziliśmy więc zwyczaj, że o 15 zapalamy świecę pryzz naszym ołtarzyku i modlimy się Koronką do Miłosierdzia Bożego. A w ogóle to fajny blog, weszłam tu pierwszy raz, zainspirowana wywiadem z "Gościa niedzielnego".

    OdpowiedzUsuń
  2. U mnie w każdym pomieszczeniu jest Krzyżyk lub obraz (tak w moim domu rodzinnym było), a do ślubu sama sobie wyhaftowałam obraz Matki Bożej i ksiądz mi poświęcił, a teraz wisi w najważniejszym - dziecięcym pokoju :) Nie wyobrażam sobie, pustych ścian w domu, potrzebuje aby ciągle mi przypominać, że jest Ktoś kto czuwa nade mną w każdym momencie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Obrazy Pana Jezusa i Matki Bożej zawsze były obecne w moim domu, gdy byłam dzieckiem, a potem dorosłą kobietą. Nie wyobrażam sobie pustych ścian bez sakramentaliów. Dzisiaj w sypialni nad moim tapczanem, tuż nad moją głową wisi obraz Jezusa Miłosiernego. Co rano budząc się mój wzrok pada zawsze na ten obraz, z nim zaczynam każdy dzień i zawsze patrząc na niego mówię: "Panie Jezu jak dobrze że jesteś".

    OdpowiedzUsuń
  4. A może połączyć się duchowo z kaplicą w eremie i doświadczyć łaski z błogosławieństwa Najświętszym Sakramentem. Przeciez czasem podczas uroczystości kościelnych tez stoimy gdzies daleko i nie widzimy, nie słyszymy a czujemy Bożą obecność
    Ania

    http://eremmaryi.blogspot.com/2013/01/2230-bogosawienstwo-eucharystyczne.html

    OdpowiedzUsuń