Unikam na tym blogu gorących, politycznych tematów, ale czasem się po prostu nie da. Nie da się i już. Co więcej, nie da się nie iść pod prąd, nawet, jeśli z prądem idzie czteromilionowa demonstracja jak ta we Francji.
Żeby było jasne. Jestem całym sercem przeciwko przemocy. Żal mi ofiar zamachów w Paryżu i współczuje serdecznie ich rodzinom. Ale muszę też powiedzieć, że redaktorzy i rysownicy gazety "Charlie Hebdo" nie są męczennikami za sprawę, którą nazwałabym moją. Moimi bohaterami są setki i tysiące bezimiennych dzieci Bożych, które są prześladowane, mordowane i pozbawiane dachu nad głową, choć nie pragnęli żadnej wojny i nikogo nie prowokowali ani nie drażnili swoim cichym życiem. Gdzie jest demonstracja w ich obronie? Je na suis pas Charlie, je suis un enfant de Dieu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz