W Kamerunie nie ma ludzi niewierzących. Każdy w coś wierzy. 34% ludności jest katolikami, 25% to protestanci z różnych Kościołów i sekt chrześcijańskich, muzułmanie stanowią 15% mieszkańców kraju, a reszta to animiści - wyznawcy plemiennych wierzeń (w Kamerunie jest 212 plemion).
Od wielu lat jest to jeden z najspokojniejszych rejonów Afryki. Chrześcijanie z muzułmanami żyją zgodnie i bez większych napięć.
Muzułmanie zajmują się hodowlą bydła. Jedna z wiosek, w której mieszkają - Koba znajduje się na drodze z Among-Mbang do Djouth, więc po drodze zatrzymujemy się tam na szaszłyki. Coś pysznego! Kawałeczki łykowatego mięsa z woła nabite na patyczki pieką się na ogniem rozpalonym w beczkach po ropie. W Polsce, pies by nie tknął, ale po kilku godzinach jazdy po wybojach, smakują wyśmienicie :-) Zresztą mięso to osobny temat, bo o dobrej wędlinie można tam sobie jedynie pomarzyć...
Muzułmanom w Kamerunie nie przeszkadza nasz habit ani wiara, ale ta delikatna równowaga może zostać zniszczona. Na północy kraju przez granice z Nigerią raz po raz przedzierają się bojówki Boko Haram, zabijając i porywając ludzi. Rodzi to lęk, a w ślad za strachem szybko przychodzi wzajemna podejrzliwość i nienawiść.
I to jest diabelska robota, bo czasownik "diaballein" znaczy rozdzielać, oczerniać, osądzać, a więc doprowadzać do podziałów i nienawiści.
woły na drodze w Koba
smażalnia szaszłyków
przy kupnie, jak zawsze, wypada się trochę potargować
Z takich wypasionych wołów mogą być tylko łykowate szaszłyczki :)
OdpowiedzUsuń