Jezus zmartwychwstał konkretnego dnia (a raczej nocy), miesiąca i roku.
Ale nie każdy poznał tę prawdę od razu. Jedni obchodzili swoją Wielkanoc wcześniej, inni później.
Jan przybiegł rano do grobu, "ujrzał i uwierzył", ale już Maria Magdalena siedziała przy pustym grobowcu i dalej płakała. Nawet widok aniołów nie był w stanie doprowadzić ją odkrycia tej prawdy, że Jezus życie. Potrzebna była osobista interwencja Zbawiciela.
Jeszcze gorzej było z resztą Apostołów. W poranek wielkanocny zamiast jeść świąteczne śniadanie, siedzieli pogrążeni w smutku po śmierci Mistrza. I nic nie pomogły opowieści kobiet, które już widziały Jezusa. Wielkanoc zaczęła się dla nich dopiero wieczorem, gdy Pan przyszedł, mimo drzwi zamkniętych.
Kleofas z kolegą także nie szedł do Emaus na odpust, ale uciekał z Jerozolimy, w której ukrzyżowano ich Nauczyciela. By mógł zacząć swoje świętowanie Wielkanocy, Jezus dogonił go w drodze.
A Tomasz? Ten to miał dłuugie triduum. Jego Wielka Sobota trwała przez cały tydzień! Inni już dawno śpiewali Alleluja, a on biedaczek nadal na adoracji Grobu Pańskiego. Jego Wielkanoc zaczęła się z tygodniowym opóźnieniem, czyli wieczorem ósmego dnia, gdy Jezus wyciągnął w jego stronę dłoń i kazał włożyć palec w miejsce gwoździ.
I chyba tak jest do dnia dzisiejszego.
W poranek wielkanocny biją dzwony, ale prawdziwa radość zaczyna się w chwili, gdy przez wiarę osobiście spotkamy Zmartwychwstałego. Dobrze, jeśli jak Jan umiemy od razu uwierzyć w zwycięstwo Jezusa, ale nawet, jeśli mamy "serca nieskore do wierzenia", to przecież Wielkanoc trwa. Gdzieś nas Jezus spotka w drodze i Pisma nam wyjaśni.
Mamy na to 40 dni.
Abraham Bloemaert, Emaus
Tak ... W Wielkanocny poranek biją dzwony i cały świat wydaje się być jakby na nowo stworzony. Nawet pokarm - nasz codzienny - (no trochę lepszy niż na codzień) pobłogosławiony - jest pokarmem jakby na nowo poznanym. Sa takie momenty, gdy wyczuwa sie dotknięcie wieczności.
OdpowiedzUsuńDo nich należy wielkanocny poranek. Życzę każdemy przeżycia takich chwil, bo one utwierdzaja noszoną w sercu intuicję, że stworzeni zostaliśmy do nieskończoności. Radosnego Alleluja !
"A Tomasz? Ten to miał dłuugie triduum. Jego Wielka Sobota trwała przez cały tydzień! Inni już dawno śpiewali Alleluja, a on biedaczek..." - ma s.Bogna poczucie humoru, a ja odnoszę wrażenie, jakby Siostra piła do mnie, a może jestem jeszcze oszołomiony...:)
OdpowiedzUsuńPowinnam dodać na końcu komentarz "Wszelkie podobieństwa osób i zdarzeń są przypadkowe..." :-)
UsuńOdpowiem tak: "może tak, a może nie?", a zresztą dlaczego nie miałbym identyfikować się z mało kumatym, ale za to dociekliwym Tomaszem? :-)
UsuńDotykaj Jezu i otwieraj moje oczy,...już, już czuję Twoją obecność i znowu mi znikasz.Tak bardzo pragnę Cię dotknąć ,nawet nie przeraża mnie ze wepchnę swoje paluchy w Twoje Święte rany.
OdpowiedzUsuńJak długo moje oczy będą na uwięzi?...otwórz me oczy chcę widzieć Jezusa.....
ja często mam wrażenie, że Siostra Bogna pisze o mnie...
OdpowiedzUsuń